Moje życie zdetonowało w ciągu ostatnich dni spore ładunki dezorientacji. Przy wyobrażeniu, że moje pojmowanie świata posiada nieboskłon, to chyba ktoś na niego wypuścił, popularne ostatnio, "lampiony szczęścia", a ja jestem święcie przekonana, że to UFO - tak się czuję - ogłupiała! (wiem, że to porównanie z działu "abstrakcja wyjątkowa" - wybaczcie ;)).
Inna beczka. Sytuacja, którą zaraz opiszę jest tylko potwierdzeniem na to, że mój umysł zawisł na kołku ;). Otóż, dziś wychodząc spod prysznica pomyślałam sobie, że fajnie byłoby napisać kiedyś posta o tym, jak ciąża i 3 miesiące życia mojej córki zmieniły moją skromną osobę - ot, taki "bilans 27-latka" ;). Pierwsze trzy sprawy, jakie przyszły mi do głowy? Trochę to może nawet i żenujące, ale powiem, co mi tam :
1) zaczęłam mocniej malować usta,
2) do mojego słownika weszło słowo nieznane mi wcześniej, a pierwszy raz wypowiedziane nadzwyczaj naturalnie, a mianowicie - "pieluchator" i
3) rozrywa mi nos podczas starań o bezdźwięczne kichanie w trakcie Wandzinej drzemki.
I jak? Szok, co? Dokładnie ;).
Ściskam chłodno tych, którym duszno, a gorąco tych, którym chłodno (a jeśli tacy w naszym kraju są, to w tych upałach śmiało nazwać ich można "szczęściarzami" ;)).
Bilans krótki ale treściwy, zwłaszcza pkt 3; nie wiem, czy czytałaś "Błękitny Zamek", jest tam rada, że kichnięcie można powstrzymać przyciskając mocno palcem miejsce tuż pod nosem - działa świetnie, tłumi doskonale, a jeśli wcześnie zareagujesz - rzeczywiście powstrzymuje :)
OdpowiedzUsuńKażde dziecko musi mieć pluszaka, a mama wie najlepiej, który będzie tym ukochanym :) Uwielbiam śpiące dzieci :)
cudna Wandzia :) bilans? no cóż - dzieci zmieniają i nas i nasz świat :)
OdpowiedzUsuńJaki słodki miś:) prawie tak samo jak Wandzia:*
OdpowiedzUsuń