Łatwo się zagubić, stracić świadomość swoich priorytetów. Wpaść w wir pracy, od ilości swojego poświecenia uzależnić osiąganie szczęścia.
Owa "sprawa"...nie udało się, przynajmniej nie na obecną chwilę - może zbyt mocno chciałam. Podczas "sądnego" spotkania łzy odebrały mi mowę, a przecież miałam do powiedzenia wiele. Jednak godziny, które powinny być poświęcane na sen odjęły mi najprawdopodobniej własną wartość, a może siłę, by ją okazać.
Od czasu ciąży nie wylewałam raczej hektolitrów łez, no może zdarzało mi się chlipnąć delikatnie, ale nie można tego było nazwać szlochem. Dzisiaj był szloch, szloch, jak ja pierdzielę. Szloch donośny, długotrwały. Szloch przewlekły. Szloch wstydu, bezsilności i rozgoryczenia. Szloch obezwładniający.
Wieczorem moje dziecko pierwszy raz samo chwyciło wiszącego królika. Może zabrzmi to banalnie, może to stwierdzenie sprawi, iż pojmowanie mojej osoby możliwe będzie jedynie przez pryzmat roli matki. Ale....do cholery jasnej, wobec tego uchwytu za królicze nóżki wszystko inne jest niczym.
...i pomyśleć, że mogłabym to przegapić.
Wandzia jest cudna i coraz bardziej do Ciebie podobna:) Ja też się zachwycam każdym drobnym gestem Antosia:) Ale frajda:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że nie wyszło to, co miało wyjść. Może uda się następnym razem? Nie poddawaj się, wyśpij się i znaj swoją wartość!
OdpowiedzUsuńWandziuchna zdolniacha:D
Nic straconego! Nie teraz, to później, ale Twój post jest bardzo, bardzo trafiony. Odkąd mam dziecko, wszystko inne schodzi na dalszy plan, w tym sensie, że nie przejmuję się tyle, co kiedyś, wystarczy jeden uśmiech, jeden chwyt małej rączki lub choćby myśl, że On czeka w domu.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Maluszka:)
OdpowiedzUsuńczuje sie podobnie!! co z tego ze spedzam caly dzien przyklejona do kanapy z dzieckiem na piersi które mnie niechce puścić, ale co innego wazniejszego mogłoby mnie minąć w tym czasie?? nic - te chwile tak szybko mijaja i juz nigdy nie powrócą wiec chce je chłonąć jak dlugo sie da!
OdpowiedzUsuń...jestem mama juz prawie rok, na poczatku dumnie prawilam,ze oprocz bycia mama bede tez miec czas dla siebie by tworzyc.yyyy-yyyy! marzenia ... mysle ,ze dopuki ten maly-duzy czlowieczek nie stanie na wlasnych nozkach z mozliwoscia konkretnego, swobodnego i samodzielnego przytupu, na nic zdadza sie moje snute po nocach plany wzbogacania mej kariery zawodowej. I choc czasem budze sie z oburzeniem "ale jak to! ...przeciez Ja to Ja, a Brzdac to Brzdac" ...ale kiedy ten brzdac wola mnie ze swoim "mamma, mamma..." nic, zadne plany nie sa juz tak przepieknie nakreslone w mym zyciu jak to... Basiu, gratuluje bycia mama, gratuluje Wandzince pierwszego "halo" z kroliczkiem :)
OdpowiedzUsuńMówi się trudno i żyje się dalej. To nie tragedia - nikomu nie ucięło ni reki, ni nogi. Dużo wyzwań jeszcze przed Tobą, nie podołałaś temu, ale na pewno z innymi dasz sobie radę, bo będziesz mocniejsza o to doświadczenie.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam pozytywne fluidy!
Sama, samiuteńka złapała?! Toć to wyczyn! Mówię serio!:D
OdpowiedzUsuń