3 miesiące życia mojej córki dzieliły się na etapy, które powtarzały się cyklicznie:
- Wandzia zmienia nawyki związane z wejściem w nowy miesiąc,
- Wandzia uczy mamę nowych nawyków,
- Wandzia i mama żyją w błogiej równowadze :).
Aktualnie przechodzimy przez równowagę (takie przynajmniej jest moje odczucie;)). Uważam swoje dziecko za spokojne i chyba to daje mi możliwość rozważnej jego obserwacji. Staram się odczuwać ilość bodźców otaczających Wandę i jej zapotrzebowanie na nie w danym momencie. Tak właśnie Wandzia nauczyła mnie, że w momentach pojękiwania ze zmęczenia wcale nie zawsze ochotę ma na znalezienie się na rękach - w końcu to nowa perspektywa, inne widoki, kolejne bodźce. Skutkuje natomiast przyniesienie smoka i flanelki do miętoszenia - odlot w kilka minut :).
Niedziela. Imieniny teściowej. Na niewielkim metrażu, jaki oferuje kawalerka owej Wandzinej babci ściskają się: dziadek E., ciotka E., kuzynka E. z dwójką dzieci (w tym szalony dwulatek;), siostra E., dwie siostrzenice, mama E.-rzecz jasna oraz oczywiście ja i E. wraz ze swoją "pociechą" ;). Po tym krótkim opisie nasuwa się oczywisty jednosłowny wniosek - zgiełk! W takim zgiełku nie trudno oczywiście o (jakże oczekiwane;)) RADY. Ostatnio jednym z ulubionych zajęć naszej córki jest "latanie". Szwagierka moja, żeby, okazującej już zwoje znudzenie, Wandzie zrobić przyjemność zaczyna więc z nią "latać". Na co odzywa się dziadek (którego skądinąd uwielbiam, jednak...): "ona tak lubi, nie ucz jej tak". Ojej! A czy dziadek, jak ma ochotę usiąść to nie siada? A Wandzia ma ochotę latać :), a że jest dzidziusiem, to trzeba jej pomóc realizować jej potrzeby, mimo, że bywają surrealistyczne ;). No...to taki ze mnie chojrak, że nie powiedziałam tego tam, na imieninach tylko piszę na blogu ;). Kiedy opuszczając "imprezkę" przekroczyliśmy próg klatki Wandzia ziewnęła, zamknęła oczy i momentalnie zasnęła, jakby chciała powiedzieć "nareszcie chwila spokoju" ... no dobra, może to była moja myśl, ale ulokowana w ustach berbecia wydaje się mieć naturalne usprawiedliwienie ;)
![]() |
rodzinnie ;) |
:)
OdpowiedzUsuńLubię Cię czytać:)
Oj latanie bobasy uwielbiają. I w ogóle nie zdają sobie sprawy z przybywających kilogramów ;).
OdpowiedzUsuńOstatnio udało mi się bobasa okiwać i "latać" stacjonarnie: leżałam na plecach, bobas na moim brzuchu i trenowałyśmy przechyły w różne strony. Nie to samo co prawdziwe latanie po całym mieszkaniu ale jaka ulga dla wydłużających się rąk ;)
przypadkowo trafiłam... i zaczytałam się :) Z przyjemnością zostanę i oczywiście zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że się tak dobrze "dogadujecie" ;) Ja jeszcze miewam nie raz problemy z odczytaniem potrzeb mojego dziecka :(
OdpowiedzUsuńFajnie napisane :) Takowych rad my nie mieliśmy, u nas odwrotnie, my byliśmy z tych zakazujących: nie noście, nie bujajcie, bo Synko przecież i bez tego był oazą spokoju i nigdy nie płakał i nie marudził. A teraz odpuszczamy już i pozwalamy nieco Dziadkom rozpieszczać, bo już duży i rozumny i w domu ma dyscyplinę, to niech choć u Dziadków z wolności skorzysta :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam rodzinne imprezki, może dlatego, że swoją rodzinę w komplecie widzę raz na kilka miesiecy.
OdpowiedzUsuńJakos dziwnie mniej lubię takowe imprezki z rodziną mężą... :)
Pozdrawiamy Ciebie, Wandę i Małżonka:)
Kashtaniac
miało być Kashtaniac i spółka,ale spółkę ucięło :)
Usuńbeautiful post!!
OdpowiedzUsuńFreaky Friday
Freaky Friday Facebook Fan Page
u nas mimo bobasa 13 miesięcznego bark większego ustatkowania, tylko zmienność jest stała :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy wpis, zaglądam po kilka razy dziennie a tu ciąglę "Myśleć jak dzidziuś" :(
OdpowiedzUsuńZdjęcie adekwatne:D
OdpowiedzUsuń