piątek, 18 maja 2012

kłucia i huki

                   Powiem tak...ostatnim postem nie pozamiatałam raczej wszechświata, zdaję sobie z tego sprawę. Przeczytałam go kilkukrotnie i muszę przyznać, że wyziera z niego intensywna bezpłciowość ;). Cóż jednak począć, najwidoczniej cała "płciowość", jaką posiadam nakierowana jest na otaczanie troską mojej Wandy :).
                    Dzisiaj odbyło się szczepienie. Znam kontrowersje, a także wiele "za" i "przeciw", otaczające szczepionki skojarzone. Każdy podejmuje własna decyzję i ja postanowiłam ukłuć dziś moje dziecko tylko raz w zamian podawania mu serii atakujących igieł. Ta decyzja podjęta była również po to, by oszczędzić stresu mnie samej. Wanda była dzielna, chwilkę poszlochała i zaraz się uspokoiła. Ja natomiast miałam łzy w oczach przed, w trakcie i po całej akcji. E. trzymał ją podczas szczepienia, tymczasem ja desperacko kręciłam się po gabinecie. Później pomyślałam sobie, że z pewnością widać było po moim zachowaniu, że to pierwsze dziecię w mojej matczynej karierze ;).
                    Temat biustu huczy ostatnio w środowisku około-dzieciowym (jakby się dobrze zastanowić, to około-dzieciowy jest właściwie cały świat :)), więc i ja sobie huknę. Nie chcę huczeć zbyt mocno, bo nie czuję takiej potrzeby, ale kilka słów wtrącę. Dla mnie bliskość łączy się z intymnością, a tej drugiej zaczyna mi na prawdę w całym tym zamieszaniu dotyczącym karmienia piersią bardzo brakować. Dla mnie to urocze, kiedy widzę mamy z zakrytym ramieniem np. tetrową pieluszką czy chustą. Wiem, że tam pod przykryciem jest cichy świat małego człowieczka, w którym spokojnie sobie zajada. I tyle. Nic więcej nie mówię, bo chyba wszystko już zostało na ten temat ostatnio powiedziane.
                   Ściskam. Szczególnie nowych członków blogosfery, którzy w ostatnich dniach przyszli na świat :).


15 komentarzy:

  1. Ależ Wandzia ma czuprynę! Fiu-fiu!
    Co do szczepienia to mnie serce zawsze pęka na tysiąc kawałków. Strasznie jest oddać taki mały, ufny kłębuszek do kłucia :(.
    A co do karmienia to my z bobasem chowamy się w krzakach i pod tetrówkami ale i tak wolę karmić w domu. Na mieście "odwalam" karmienie, siedzę i czekam kiedy ssak skończy. W domu nie mogę się napatrzeć na to maleńkie uszko i rzęski i łapkę, która ściska mój palec.
    Nie chcę nawet myśleć jak przykro by mi się zrobiło, gdyby ktoś to skomentował jako nieapetyczne czy nienormalne. Bo dla nas to takie małe święto :). Dlatego tak szkoda mi mam, którym nie przeszkadza karmienie publicznie, a które spotykają się z bardzo nieprzychylnymi a często obraźliwymi komentarzami. Stąd mój wściekły post o cycu ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się nie wypowiem ani na temat szczepionki, ani karmienia, bo to jeszcze przede mną i sama nie wiem jak to będzie. Wszystko okaże się za 2 miesiące albo i później jak Mała się zasiedzi w swej komnacie ;)

    Dobrze, że znów jesteś! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tez się cieszę, że udaje mi się tu powracać, daje mi to jednak duuużo pozytywnej energii.

      Usuń
  3. Ja też kłuję tylko raz. Wyobrażasz sobie te kłucia we wszystkie kończyny? O nieee... tego bym nie zniosła! Jak się czujecie po? Boziu mnie stresują zawsze te trzy dni po straszliwie a do strachliwych sie nie zaliczam raczej :)

    Co do cycków to wiesz... :) czasem to karmienie to tylko karmienie bez żadnej filozofii bliskościowej - dzieciak głody, pierś usta cmokanie i koniec :)tak samo jak butelką - wyjmujesz podajesz odbekujesz :) a że podajnik inny... no cóż jakby wszystko na świecie było takie samo to by było nudno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczepienie - nie wyobrażam sobie i wiem, że następne też będę pewnie też tak przeżywać.

      cycki - wiem, wiem :) myślę, że można Cię nazwać nawet ambasadorką cycków ;) i mimo, iż brzmi to może komicznie, wierz mi, że to komplement :)

      Usuń
  4. jaka pocieszna dzidzia! :) Na samą myśl o szczepieniach naszego Karolka przechodzą mnie dreszcze. Sama pół życia mdlałam na samą myśl o igle. Do dnia dzisiejszego odwracam się w bok - unikając widoku tej strasznej igły ! :) Na szczepienia z mężem chyba będę posyłać męża. Chwilowo jest to dla mnie temat tabu. Pozatym cała ta lista szczepień obowiązkowych i nie tylko mnie przerasta. Sama nie wiem na co najlepiej się zdecydować. No cóż, nowe życie to i nowe decyzje do podjęcia :) To chyba wielka sztuka być rodzicem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda. Dzidziusie są tak na prawdę początkiem zupełnie nowego życia - nie tylko swojego ;)

      Usuń
  5. Karmienia i szczepienia to temat jeszcze nie dla mnie. Obecnie mogę powiedzieć, że jestem i za szczepieniem nawet tak malutkiego dzieciątka i za karmieniem piersią, bo uważam, że jednak powinniśmy żyć w zgodzie z naturą, brać i dawać z niej to co najważniejsze i najlepsze:)

    Malutka Wandzia:)
    A swoją drogą, to chyba jedyna dziewczyna-noworodek z wielu znanych mi dzieci na blogach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w moim "realu" za to same dziewczyny się rodzą :)

      Usuń
  6. śliczna mała Wandzia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. Czekam z niecierpliwością na Twoją :)

      Usuń
  7. Co się czepiasz posta swego? Chcesz blogowe koleżanki w kompleksy powpędzać? ;P

    Wandzia jest urocza, po prostu :)

    A co do karmienia, zgadzam się całkowicie. Sama chciałabym dla siebie i dziecka intymności w tej chwili, żadnych przypadkowych gapiów. A co inne mamy robią to moim zdaniem ich sprawa. Mnie widok karmiącej nie gorszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech, odrobina samokrytyki bywa motywująca ;)

      Usuń