Dzisiaj w niskiej cenie poświęcenia kilku chwil na przeczytanie posta, sprzedaję Wam kawał mojej intymności. Zbliża się szósty grudnia, w dzieciństwie był to czas dla mnie absolutnie magiczny. W listopadzie przygotowywałam list, do którego wykonania zawsze starałam się podchodzić, jak do dzieła własnej sztuki ;). List zostawiałam na oknie. W zależności od poziomu grzeczności Mikołaj zabierał go zaraz po zostawieniu lub zwlekał z tym bardzo długo. Każdego poranka po przebudzeniu zaspany wzrok kierowałam na parapet, żeby sprawdzić, czy "on już tu był" :).
Później nastąpiło wiele lat przestoju w moim zaangażowaniu mikołajowym, ale w zeszłym roku opowiedziałam E. o mojej miłości do świętego i nakłonił mnie, żebym na nowo zaczęła się z nim kontaktować :). Zatem napisałam list, Mikołaj go zabrał,
a 6-tego dostarczył mi moje życzenie:).
Zachęcona sukcesem zeszłorocznego kontaktu ze świętym, podeszłam do tematu ponownie:).
I niech się spełni :)
OdpowiedzUsuńWandzia... podoba mi się! :D
OdpowiedzUsuńFantastyczny pomysł! :D
OdpowiedzUsuńI fajnie zapowiadający się blog, więc będę zaglądała tu częściej! Liczę również na większą częstotliwość dodawania nowych postów! :)
Pozdrawiam!
Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo. Co do imienia - nam podoba się ono bardzo, ale spotykamy się z różnymi reakcjami, tym bardziej cieszę się, że się podoba:).
OdpowiedzUsuńCo do dodawania postów - zrobię, co w mojej mocy:)
jeśli byłaś grzeczna prezenty na pewno będą :))
OdpowiedzUsuń@Tomaszowa - nie wiem, jak Mikołaj spojrzy na dziecko przed ślubem, hehe :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Was wszystkie:)