Moja córka ( a wspomnieć muszę, że określenie to napawa mnie nie lada ekscytacją :)) postanowiła zaznaczać już swoją obecność poprzez odczuwalne wierzganie. Pierwszy raz poczułam to w minioną niedzielę. Na podorędziu był tatuś, więc
i on mógł tej magii doświadczyć. Niesamowita to doprawdy historia, że stworzyliśmy małego człowieka. Wiem, że takie rzeczy się zdarzają od zarania dziejów, ale jednak mimo wszystko nam się nie zdarzały i teraz kiedy stanęliśmy w obliczu tego zjawiska jesteśmy nim rozgromieni. E. po odczuciu kopniaka Wandy na swojej dłoni wydukał "no, czad". Określenie to nagle przestało być dla mnie codziennie używanym powiedzonkiem i w końcu pasowało do sytuacji.
Ach, bo chcę powiedzieć proszę Państwa, iż ... w życiu bywa różnie (slogan wytarty, ale jakże prawdziwy, zatem się go nie boję ;)), a w ciąży jeszcze różniej ;). Miewam obawy, złości i wyrzuty w kierunku mojej drugiej połowy. Mam jednak pewność, że to połowa właściwa i moje szczęście wywołane posiadaniem dziecka z tym właśnie człowiekiem jest niepomierne. Tyle.
Aż się wzruszyłam i zzieleniałam z zazdrości :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten przekrój. Jestem tu po raz pierwszy, więc z całego serca gratuluję ciąży. Doświadczasz wspaniałego cudu. Trzymam kciuki, aby wszystko było w porządku. Za hormony również trzymam, żeby za bardzo nie zdenerwowały męża :) Pozdrawiam i przesyłam całuski dla dzieciątka.
OdpowiedzUsuńŻono, nie myśl o zieleni, tylko o czerwieni;)Okiełznaj hemoglobinę, a później "hulaj dusza, piekła nie ma" ;)
OdpowiedzUsuńMaggie, dziękuję i witam serdecznie:)
Czyli takie same odczucia co do Tatów mamy:D
OdpowiedzUsuńPróbuję policzyć w którym to dokładnie tygodniu ciąży dostałaś tego pierwszego kopniaka od córy i nie mogę się doliczyć. Ja wyczekuje na ten akt już powoli.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Twój E. okazał się nie tylko dobrym partnerem ale też będzie idealnym materiałem na tatę.