środa, 28 września 2011

make love not ...

            Skrucha okazana - cel osiągnięty ;). Tym razem trwało to znacznie krócej, pewnie to z racji mojego błogosławionego stanu. Właśnie! Jakiś czas temu na jednym z blogów czytałam post o tym, iż nazywanie ciąży błogosławieństwem to zbyt daleko idące porównanie. Mam na temat do powiedzenia kilka zdań, ale to innym razem.
           Wracając do "złożenia broni" to przyznaję, że sama miałam już na to ogromna ochotę, chociażby z błahego powodu - nie mam teraz do tego głowy.
           W ferworze oddawania hołdu ciężarnej psychice zupełnie zapomniałam wspomnieć o tym, jak funkcjonuje mój organizm, a to już właściwie koniec pierwszego trymestru, więc pora na skromny bilans ;).

- mdłości pojawiają się zdecydowanie coraz rzadziej, natomiast jeśli już, to intensywnie zaznaczają swoją obecność ;)
- wczoraj po raz pierwszy miałam nieprzepartą chęć zjedzenia ( i tu nie będę oryginalna ) kilku konserwowych ogórków
- momentami męczą mnie zawroty głowy,ale głównie w chwilach braku aktywności fizycznej
- no i mam nadzieję, że wybaczycie mi bezpośredniość, ale problemy z tzw. "dwójką" też mnie niestety nie ominęły

i tak szczerze Wam powiem, nie mogę narzekać. Zarówno ja, jak i mój lekarz zgodnie twierdzimy, że przechodzę te pierwsze miesiące bez większych turbulencji i obrażeń.




Ps. Trzymajcie się wszystkie :)

6 komentarzy:

  1. Na pierwszy rzut oka te ogóry wyglądały dla mniej jak jakieś wstrętne bakterie czy pierwotniaki a potem spojrzałam dokładnie i...pociekła mi ślinka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. haha :) czyli objaw prawidłowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasza ciąża była doskonała, żadnych wymiotów, zawrotów głowy :) a zachcianki były tylko słodkie :D Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też dopiero po przeczytaniu posta zobaczyłam ogórki na zdjęciu. Czy to znaczy, że jestem w ciąży? Taki nowy test ciążowy? ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że mamy ciążę na podobnym etapie, bo i ja skończyłam I trymestr :)
    Mi mdłości minęły, za to przerodziły się w okrutną zgagę - nie wiem co gorsze :(
    A na ogórki nie miałam ani razu ochoty, a nawet moje ukochane kiszone mnie odrzucają :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogóreczki dobra sprawa i wcale nie potrzeba być w ciąży, żeby mieć na nie nieodpartą ochotę :)
    Pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń