Podczas rozmowy o ptaszkach, o tym, że przychodzą na parapet i pytają zza szybki Wandzi, co u niej i w jakim jest humorze, pomyślałam, że przemycę elementy edukacji młodego obserwatora i wprowadzę pewną klasyfikację. Mówię zatem małej W., że ptaszków jest bardzo dużo, że wiele z nich już widziała, że się od siebie różnią, ale jednak wszystkie ptakami są, bo dzioby, skrzydła, wiadomo. (O dziewięciu workach powietrznych nie wspominałam :)). Próbując zorientować się czy mini wykład został zrozumiany, pytam:
- No, to jakie znasz ptaszki? Podpowiem Ci, na przykład go...?
- Łe.
:)
Sytuacja wydała mi się, na tyle zabawna, że postanowiłam opowiedzieć ją mężowi swojemu. Wanda obecna przy mojej słownej rekonstrukcji wydarzeń zaśmiewa się wraz z nami. Mówię więc do niej:
- Śmieszne, co Mycha? a chodziło przecież o go-łą...?
- Pupę.
Mistrzyni! Nie tej jednej zagadki jednak.
Na placu zabaw mała W. rozbujana na huśtawce, z szerokim uśmiechem na twarzy spogląda na łańcuchy, które zapięłam przed rozpoczęciem zabawy i mówi:
- Mamusiu, jestem zapięta!
- Tak, kochanie, świetnie, mama jest zadowolona, bo ja bardzo lubię, jak Ty jesteś bez-pie...?
- rogów.
Poniżej My podczas mniejszych i większych prób eksploracji wszechświata ;)
haha, pierogi mnie rozwalily :)
OdpowiedzUsuńHa ha no cudowna jest Wandzia! !:) a te zdjecia-absolutnie zachwycające! Obejrzałam kilkakrotnie! Boskie loki, kitki, namiot!!! Wanda jest tak bardzo
OdpowiedzUsuńpodobna do Ciebie, a zarazem podobna do Twego Męża! :))
Zachwycam się!
OdpowiedzUsuńHaha bezbłędna jest :D
OdpowiedzUsuń