Mała W. przespała dzisiaj całą noc. Dzisiaj jestem wyspana, dzisiaj można do mnie mówić i najprawdopodobniej zrozumiem. Dzisiaj nikt w pracy nie zadał mi pytania "A Ty przypadkiem nie jesteś chora?" Dzisiaj nie stanęły mi łzy w oczach na widok godziny, o której zaczynaliśmy dzień, dzisiaj w nocy nikt nie płakał, nie wołał mamy. To "dzisiaj" miało miejsce pierwszy raz od jakiegoś miesiąca. Dzisiaj wszyscy wstaliśmy w dobrych humorach. Przewlekłe niewyspanie się niesie za sobą wiele konsekwencji. Pojawiają się problemy iście absurdalne, frustracje, które miejsca mieć nie powinny lub cisza, tak wymowna, że aż sprawiająca ból.
Ale dzisiaj jest dzisiaj i będę się nim upajać.
Mało tego wszystkiego. Mowa małej W. cieszy ucho niesamowicie. (Czy sformułowanie "cieszyć ucho" to nie przesada ;)?). Każdego dnia wypada z jej ust na prawdę wiele słów, postępy są zaskakujące. Córka moja nazywa też już siebie samą. W jej mniemaniu ma na imię Janga. Zatem:
- Ten jogurt jest mamy, a ten czyj?
- Jandzi.
Logiczne w sumie ;). Podobnie, kiedy chowa się do garderoby, woła "nie ma Jandzi". Oczywiście, jak to dobra ksywa - przylgnęła natychmiast :).
Fajna gaduła! :) Oh, jak ja Was rozumiem! U nas niestety w drugą stronę, przedszkolna przygoda przyniosła ze sobą tęsknotę do mamy, od 2 w nocy mam średnio 5 pobudek z prośbą, by po prostu koło Syna usiąść. Na fali mojego koszmarnego ciążowego samopoczucia, podniesienie się pięciokrotne z łóżka i doczłapanie do drugiego pokoju, to jak wejście na Mount Everest!
OdpowiedzUsuńGaduła boska!
OdpowiedzUsuńBędąc na etapie "co to?" " po co to?" "dlaczego?" itp... czasami "cieszenie ucha" zmienia się w "świdrowanie ucha" :D
Zazdraszczam tego wyspania ;)
OdpowiedzUsuń