Poziom zagubienia alarmująco wzrasta, podobnie, jak i dane dotyczące długości i jakości mojego snu. Mała W.- no, co tu dużo mówić - daje w (w moim przypadku nie tylko przysłowiową) kość. Mój kręgosłup postanowił oponować przeciwko podjęciu współpracy z moją osobą. Na tyle jednak jestem już świadoma, że wiem, że ten ból w dole pleców może być tak na prawdę bólem serca. Nie, nie obawiam się konieczności wizyty u kardiologa, mówię, o tym sercu, co go od maleńkości rysujemy i wypełniamy z zapałem czerwoną kredką, o tym kształcie, w którym od lat lokujemy początek i koniec miłości.
Pierwszy poranek w nowym mieszkaniu. Upragniona Atlantyda, własne miejsce na ziemi, szansa, lepsze jutro i cała ta seria wzniosłych porównań, a ja...ja siedzę na najwygodniejszej z kanap, w kolorze zielonym, takim zielonym, w którym zmysły toną, w którym się można zakochać, jak 14-latka w aktorze serialu o tysiącach odcinków, siedzę i czuję, jak w żołądku zawiązuje się jeden z najwymyślniejszych marynarskich węzłów. Mała W. drzemie, E. kopie piłkę z nadzieją wygranej swojej drużyny, a ja siedzę. Siedzę i nie ruszam się z miejsca, choć moje myśli galopują, były wszędzie i Koronę Ziemi zdobyły bez wysiłku przy pierwszym okrążeniu kuli ziemskiej.
Boję się filozofów, sztuki i odkryć medycyny, i tej podróży po odpowiedź na pytanie, którego głośno nie potrafię zadać.
I choćby ostatnie zdania tej wypowiedzi miały ugłaskać zawiłe myśli, choćby miały mnie na powrót oprawić w ramę roli społecznej, to powiem to wyraźnie: rodzina i najbliżsi przyjaciele. Pewniki, tęczówki odbijające własny wizerunek, nie rzadko punkty zapalne, ale przede wszystkim fundamenty. Moja baza, stacja dowodzenia.
Moj stan otępienia ciążowego sprawił, że nie rozumiem tego wpisu. Chyba aktualnie do mnie trzeba teraz wprost, jak do chłopa: jest dobrze lub jest do bani.
OdpowiedzUsuńNie umiem powiedzieć czy jest dobrze czy źle.Post jest o tym,że bywa różnie,że świat i my sami wpędzamy się w różne obsesje,ale trzeba się czegoś trzymać,a ja polecam konkretne punkty zaczepienia:-).
OdpowiedzUsuńAle przede wszystkim to Wam gratuluję i trochę zazdroszczę,bo ciążę wspominam często i tęsknię nawet trochę;-) zdrówka!
Dzięki. Ale... W pierwszej ciąży nie miałam mdłości, apetytu jak koń, spowolnienia myślenia, piersi jak arbuzy, braku ochoty na sport i awersji do seksu. Teraz jest duzo gorzej, trudniej. Więc nie tęsknij za mocno... Chociaż może u Ciebie będzie wspaniale, czego z całego serca życzę.
UsuńGenialne jest to zdjęcie W. z Tatą! I ta kanapa! Bywa różnie, oj bywa, grunt, to pozytywne myślenie! ;) I zrób coś z tą tęsknotą! ;) Teraz już macie swoje miejsce na ziemi! :))
OdpowiedzUsuńOj, nie ukrywam, że mam w głowie duży brzuch ;) ale jeszcze nie moja pora.
UsuńWyszło trochę nostalgicznie, ale ja też miałam takie myśli w pierwszym okresie po przeprowadzce... a teraz? Brzuch rośnie i na myślenie już niewiele czasu zostało :D
OdpowiedzUsuń