
Mój mąż jest siłą napędową aktywności naszej rodziny. Staram się dorównać mu kroku, choć często w tym biegu zaciskam mocno zęby i pokonuję samą siebie. Tak było w przypadku snowboardu, zanim deska zaczęła sprawiać mi przyjemność przeszłam przez swoisty koszmar. Kiedy po raz wtóry (a podejrzewam, że ok. 25-ty) spadłam na swoje "siedzenie" przy próbie podniesienia się do jazdy, nie wytrzymałam i wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem. Było mi wstyd, że nie umiem, że płaczę, że...wszystko. Całą swoją bezsilność, złość i nieudolność wyładowałam (a jakże) na E. Na co on zareagował furią, która niewiele brakło, a popchnęłaby go do wyrywania drzew z lasu. Awanturka wyciągnęła z nas gniew zalegający chyba z wielu różnych powodów (nawet niezwiązanych ze sobą nawzajem), który szukał ujścia od jakiegoś czasu. No, a 5 minut później zjeżdżaliśmy obydwoje z frajdą wymalowaną na twarzach.
Przystaję na wiele pomysłów mojego męża - często z braku argumentów i własnych wizji i mimo, iż mam tego świadomość czuję się czasem pominięta. Na własne życzenie ?
 |
| tak, to ja - jadę ! |
Ja nie potrafie, a tez bym chciala!
OdpowiedzUsuńTe nasz chlopaki musza miec cierpliwosc do nas kobiet... kazda podobna ;)
ja bym się raczej nie odważyła, więc brawo za tą odwagę! ;-) osobiście kiedy coś mi nie wychodzi też wpadam w szał i rzucam wszystkim i w ogóle masakra, ale jak widać w Twoim przypadku - warto dążyć do celu i próbować dalej :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i dodaję do obserwowanych! :)
Zazdroszczę odwagi ;)! Ja w kwestii takich sportów jestem niezła boidupa :P Dla mnie rozpędzenie się na rowerze do 20 km /h to już sport ekstremalny. Mąż mój sport uwielbia, czasem mnie angażuje, ale w te ligtowe wersje. Próba nauczenia mnie jazdy na motocyklu spełzła na manowce, na rowerze ze mną jeździ, ciągle narzekając, że się wlokę.
OdpowiedzUsuńU nas odwrotnie: mnie nosi a mąż jest stworzeniem osiadłym. Może nawet osiadłym i przyrośniętym.
OdpowiedzUsuńAle to tak na marginesie bo głównie chciałam pochwalić Twoją wzorową postawę na desce :).
Fiu, fiu! :)
Podobało Ci się? Bakcyl połknięty?
fajowooo:))
OdpowiedzUsuńwłaśnie oglądałam w necie filmik jak 18miesięczny chłopczyk zjeżdza na desce:D
Moja przygoda z deską zaczęła sie podobnie do Twojej z tą różnicą tylko, że M. nie był jeszcze moim mężem. A teraz? Kocham deskę!
OdpowiedzUsuń