poniedziałek, 13 lutego 2012

Anna Maria

            Mój sen potrwał dzisiaj 4 godziny. Nie ma w tym nic niezwykłego, ten stan utrzymuje się już od ponad miesiąca
i sytuacja powtarza się każdej nocy, więc właściwie przywykłam. Dzisiaj dałam sobie 1,5 godziny na tzw. siłowe zaśnięcie. Polegało ono jednak tylko na pozostaniu w łóżku, wierceniu się, walczeniu z myślami maści wszelakiej,
a także usiłowaniu przejścia poziomu  gry w telefonie, który mnie i mężowi memu daje rozliczne powody do przekleństw. Kto by pomyślał, że brodaty górnik w kopalni złota może zachowywać się w aż tak niefrasobliwy sposób ;). Snu owe czynności jednak nie przywołały, zatem podjęłam działania :). Kiedyś branie prysznica o 5.30 kojarzyło mi się z katorgą najczęściej związaną z szykowaniem się do jakiegoś wyjazdu, ale teraz w trzecim trymestrze ciąży - proszę bardzo - sama lezę do kabiny dla zabicia czasu. Podjęłam nawet heroiczne wyzwanie doprowadzenia swoich nóg do gładkości, czego przyznaję, nie robiłam już bardzo dawno, bowiem występuje u mnie syndrom ograniczonego dostępu do kończyn dolnych, co spowodowane jest faktem, iż zapewniam córce mieszkanie ;). Po zafundowaniu sobie owej rozrywki, która
z założenia miała być relaksem, a okazała się nie lada wysiłkiem okraszonym nie mniejszą zadyszką, obszar manewrów przeniosłam do kuchni. Tam przygotowałam nieświadomemu moich poczynań małżonkowi kanapki do pracy. Żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że nadwyrężam organizm, po tym wszystkim udałam się jeszcze do sypialni, by się trochę pooszukiwać, że uda mi się wprowadzić w stan błogiego snu, ale fakt, iż pisze tego posta ewidentnie świadczy o tym,
że oszustwo i tym razem nie przeszło.
             Wczoraj świat obiegła wiadomość o śmierci czarnoskórej divy, co muszę przyznać nie poruszyło moimi emocjami. Pomyślałam nawet, że dosięgła mnie jakaś znieczulica podła, ale wieczorem przekonałam się, że jest inaczej, bowiem dowiedziałam się, że odeszła inna, nieco mniej znana osobowość. Jednak ona sercu mojemu mimo, przyznać muszę niedoskonałej znajomości twórczości, była zdecydowanie bliższa. Młoda dziewczyna z głową pełną piękna - wnoszę po jej pracach. Śmierć tak młodych ludzi zawsze wzbudza tysiące rodzajów niepokoju.


7 komentarzy:

  1. Jakoś Huston rzeczywiście mało mnie zasmuciła, ale śmierć A. Przybysz to niesprawiedliwość, taka młoda i taka zdolna :( Zachwycałam się jej pracami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio też urządzałam po nocach wędrówki ludów, bo kaszel uniemożliwiał mi spanie, a o dziwo w pozycji pionowej mijał :/ mam nadzieję, że wraz z kaszlem i bezsenność minie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, też chorowałam w ciąży, nic przyjemnego :/ Zdrówka!!

      Usuń
  3. Oj wiem jak to jest wiercić się, i wkońcu iść na piesze wycieczki po mieszkaniu ;) Jutro to ja będę zadyszana manewrami z maszynką ;)
    Będę Cię odwiedzac i dodaję :)
    Pozdrawiam i życze dziś udanego snu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) o dziwo na prawdę dzisiaj pospałam :)
      pozdrawiam również i zaraz do Ciebie zaglądam :)

      Usuń
  4. czułam wtedy dokładnie to samo, przez przypadek wchodząc na profil Ani an FB...

    OdpowiedzUsuń