czwartek, 25 lipca 2013

world war W

Stwierdzeniem, które za moment zaserwuję zdecydowanie nie zasługuję na przybicie nawet mentalnej piątki ani z Kolumbem, ani Magellanem, ani innym Da Gamą ;), ale napiszę to, napiszę, bo natchnął mnie do tego dzisiejszy poranek intensywnie. Otóż, posiadanie dziecka moi mili, sprawia, że się ten stary, zardzewiały, wiejący fermentem świat widzi się na nowo, a w tym wypadku nowo to intensywnie, świeżo i pięknie. 

Mała W. nie spuszcza z tonu i nieco arogancko wobec własnych rodziców wstaje o w okolicy godziny piątej. Teraz, gdyby ktoś chciał pokonać mnie i E. musiałby nam przekręcić kark, inaczej nie da się nas zgładzić - no, przynajmniej ja nie kojarzę innego sposobu zabicia Zombie. 

Plusem bycia rannym ( a w moim przypadku wręcz krwawiącym ;)) ptaszkiem jest to, że po oddelegowaniu E. do pracy ruszamy sobie z moim rozbójnikiem na targ, gdzie stragany dopiero są rozkładane i na prawdę dostajemy towar z pierwszej ręki (ciekawe nazewnictwo, trzeba przyznać ;)).

I właśnie dzisiaj, kiedy wracałyśmy z podboju targowiska miejskiego, zatrzymała nas rzecz dla nas iście niesamowita, otóż armatki wodne nawadniały kwiaty na plantach i nawodniły też trochę nas ;) przy ogromnej radości mojej pociechy. Przyłapałam się na wyjaśnianiu małej W. co to tu się wyrabia i po co - wydawała się choć połowę rozumieć, tym bardziej, że rzeczywiście kwiaty były w tych kroplach piękne. I myślę sobie, że to takie ładne i fajne, że się ma takie dziecko niewielkie i tyle można mu opowiedzieć i dla niego to jest jak magia. Bo to chyba jest magia, co? :)

Dzisiaj zdjęcie mojej przyjaciółki, w której rośnie jej mały przyjaciel do wspólnych przygód i opowieści. 

autorstwa oczywiście mojego :)



3 komentarze:

  1. Tak, rzeczywiście przy dziecku można poznawać świat na nowo, na świeżo:)


    Przyjaciółce życzę pięknego rozwiązania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z całą pewnością to magia niezwykła! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, niby codzienność a wszystko takie pierwsze ;P

    OdpowiedzUsuń