poniedziałek, 22 kwietnia 2013

sth new

Na drodze poszukiwań  koncepcji samorealizacji natknęłam się na małą rybkę. Mam słabość do aparatów, w których zakres ingerencji człowieka jest niewielki, żeby nie powiedzieć marny. Ma się wrażenie, że tylko pomaga się światu w zrobieniu zdjęcia. Jestem zakochana miłością młodą, naiwną i pełną ekscytacji. Ta mieszanka uczuć właściwych nastolatkom doprowadziła mnie do otępienia i gdyby nie natychmiastowa i pełna dramaturgii reakcja pracownika zakładu fotograficznego, który rzucił się w moim kierunku, wyrywając mi z rąk otwierany przeze mnie aparat, jak gdyby miał ochronić własnym ciałem kulę wymierzoną w prezydenta, pierwszy wyczekany film byłby zupełnie naświetlony. Tak oto poza pięknymi zdjęciami zyskałam własnego superbohatera.








6 komentarzy:

  1. A jaki to aparat jeśli można spytać? Bo ja też takie wielbię w skrytości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. La sardina, dla jednych "hipster cam", dla innych powiew wolności i świeżości ;)
    Ja pałam uwielbieniem. Moje cacko wygląda dokładnie tak : http://sklep.lomografia.pl/aparaty-c-1/la-sardina-moonassi-dream-p-15036.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje cacuszko prezentuje się następująco:
    http://s1.blomedia.pl/fotoblogia.pl/images/2012/10/Agat-18-Hartacnut-flickr-60541.jpg
    trochę więcej do kręcenia ale efekty równie spektakularne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrz, nigdy nie wiadomo, gdzie człowiek znajdzie swojego batmana :) Pierwszy raz widzę takie cudeńko... no ale ja jestem fotograficzny abnegat totalny :D

    OdpowiedzUsuń