Te miny w połączeniu z błękitem nieba wytworzyły mieszankę, po której zażyciu dostałam "kopa" do zamienienia tego dnia w przygodę ;). Prysznic ( Wandzia siedzi w leżonku, obserwuje mnie przez szyby kabiny, słuchając delikatnego szumu suszarki :) - proces mojego mycia, malowania i czesania mamy już dopracowany do perfekcji, wszystko zajmuje ok 15 minut, wliczając robienie przed Wandzią głupich min, by jej się nie nudziło:) mam nawet wrażenie, że moment mojego prysznica ona traktuje, jako swój czas na relax ;)), pakowanie (wszystko, wszystko dosłownie, co może się przydać podczas długiej wycieczki z takową Wandzią), jeszcze tylko zładować się z całym tym majdanem z trzeciego piętra i startujemy.
Dzień był jednym z najfajniejszych dni, jakie spędziłyśmy do tej pory we dwie (mam nadzieję, że to nie tylko moja opinia ;)). Wybrałyśmy się na pierwszy tak długi spacer (2h do celu+pobyt i powrót). Świeże powietrze zdziałało cuda - dziecię spokojne i drzemiące. Nie obyło się oczywiście bez kryzysów -w drodze powrotnej zrobiło się nad wyraz gorąco. Pierwszy był łagodny, a lekarstwem okazało się być ściągnięcie skarpet ( och! gdybym ja mogła tak rozwiązywać swoje problemy ;)). Ostatni natomiast był już ostry - myślę, że postronni mogli podejrzewać mnie o to, że przed włożeniem dziecka do wózka, najpierw odarłam je ze skóry...tym razem starym sposobem Wandzia znalazła się w moich jednoręcznych objęciach. Druga ręka pchała rzecz jasna wózek :). Nie trwało to jednak długo. Na rękach szybko zasnęła, a ja podstępem zwróciłam ją wózkowi i udało się dotrwać do domu.
Zarzucam Was teraz zdjęciami z folderu "closer to nature" ;) z naszej dzisiejszej wyprawy i polecam takie wyzwania.
Bosh Wandzia jest przeurocza:) cieszę się, że tak miło spędziłyście dzionek:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo,na prawdę było super.
Usuńsliczne zdjęcia no i Wandzia duza panna juz widze;) przesłodka jest, fajną masz tą czapeczkę i widze ze pasujący do niej smoczek:)
OdpowiedzUsuńDuża,duża,rośnie,sama nie wiem kiedy;-)
UsuńI nawet książkę poczytałaś. A w golfa zagrałyście? :) Piękne zdjęcia uroczych pań.
OdpowiedzUsuńKsiążkę zabrałam na wszelki wypadek,sama nie mogłam uwierzyć,że udało mi się ją poczytać:-)a na golfa się nie skusiłyśmy,najpierw parę lekcji by się przydało;-)
UsuńSuper wypoczynek i świetne zdjęcia. Dałaś radę i cieszę się z tego razem z Tobą:)
OdpowiedzUsuńDzięki:-)
Usuńwspaniała fotorelacja
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-)
UsuńU nas dzisiaj było 34 stopnie w cieniu. A na zdjęciach Malutka leży na słońcu :/
OdpowiedzUsuńchciałam nie komentować albo usunąć posta, żeby już nikt nie podejrzewał mnie, o to, że mogłabym mieć zamiar zrobić krzywdę własnemu dziecku...ale skoro mam odwagę prowadzić bloga raczej mało anonimowego, to muszę się liczyć z konsekwencjami...zatem odpowiadam...
Usuńchoć odpowiedź zawiera ja już w Twoim zarzucie - otóż "na zdjęciach". Gdybym nie odchyliła budki do zdjęcia lub nie ustawiła na chwilę wózka pod kątem odsłaniającym ją, najzwyczajniej nie byłoby jej widać. Poza chwilami, kiedy robione były zdjęcia, zapewniam, że była w cieniu. Poza tym wyszłyśmy z domu wcześnie rano, kiedy temperatura nie była jeszcze wysoka, a najgorsze godziny przesiedziałyśmy pod laskiem, a nad wodą (w cieniu), gdzie było wręcz chłodno. Poza tym podczas spaceru jeśli było trzeba odwracałam wózek tyłem i ciągnęłam za sobą, żeby nie wdzierało się do niego słońce i odchyliłam tylne siatkowe okienko, żeby był przewiew i co jakiś czas robiłyśmy przerwy (również w cieniu) na picie...
kurde, masakra, że w ogóle to tłumaczę...
jak już ostatnio pisałam, matki są grupa społeczna, która najchętniej chyba ocenia swoich członków wzajemnie
ciekawy jest też fakt, że takie uwagi serwują "anonimy"
pozdrawiam
piękne jesteście dziewczyny, wspaniała wyprawa - życzę Wam więcej takich, oby cudna pogoda porozmieszczała nas trochę
OdpowiedzUsuńa jak się książka podobała?
Bardzo dziękujemy.
UsuńCo do książki, to jestem w połowie, więc jeszcze nie chcę się wypowiadać.
Czekałam, aż ktoś zwróci na nią uwagę;).
A Ty jesteś już po lekturze?
Po zdjęciach widać, że dzień fantastyczny :).
OdpowiedzUsuńAch, ech, och ;P No na tyle drogą komentarza :P
OdpowiedzUsuńAle fajne Dziołchy jesteście, naprawdę! :))
OdpowiedzUsuńGratuluję pierwszej poważnej wycieczki! Ja karmiłam piersią, więc największym majdanem do dźwigania były pełne od pokarmu piersi (do dziś na samo wspomnienie bolą mnie plecy).
OdpowiedzUsuńŚwietne buty!
Pozdrawiamy :)
Po stokroć lubię to :D zazdroszczę wypadu!! a fotorelacja świetna :D oby więcej takich się tu pojawiało :D
OdpowiedzUsuńP.S. Anonimy - taaaa kochamy Was ;)
Małe cudeńko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
najpiękniejsze minki na świecie :)
OdpowiedzUsuńSkad pomysl na takie imie nie sadzisz , ze okaleczylas nim corke????koszmar
OdpowiedzUsuńwszystkim bardzo dziękujemy za miłe słowa, a anonimowi już nie odpowiadam, bo żadnego w tym sensu nie ma.
Usuńpodczytuję Cię od jakiegoś czasu, bo strasznie się mi podoba jak piszesz. Nasze córki maja nawet takie same bluzeczki z HMu( takie w niebiesko-granatowe paski z potworkiem z przodu). Dzisiaj chciałam podziękować, bo Twój post uratował mój spokój na spacerze. Mała strasznie się rozpłakała, nie wiedzialam już co robić i prypomniało mi się, jak Wandzi pomogło zdjęcie skarpetek no i szok u mojej Emi też podziałało :D
OdpowiedzUsuńPS. Wandzia fajne imię :)
Ola
Kochana,
Usuńbaaaardzo Cię dziękuję za te słowa. Pisanie tego tego bloga stało się moją pasją, dlatego istotnie przykładam się do tego, by w miarę moich możliwości teksty interesowały i bawiły. Dlatego tak ciepłe słowa znaczą dla mnie na prawdę dużo.
U nas potworek jeszcze czeka, bo kupiłam w za dużym rozmiarze:).
A co do skarpetek - to niesamowite! niesamowite, już że pomogło Wandzie, a teraz tym bardziej niesamowite, że działa również i na Twoją pociechę :)
ściskam i pozdrawiam