Umilkłam na chwilę, jakoś tak odechciało mi się ostatnio mówić. Z telewizji śniadaniowej, internetu i galerii handlowych wyziera coraz to nowszy temat imający się macierzyństwa. Same spory, żarliwe dyskusje. Kontrowersje...ciąża, diety, piersi, noszenie na rękach, kariera....uuu...jest tego trochę, a oceniających jeszcze więcej. Dzisiaj przeczytałam, że społeczeństwem najbardziej skorym do oceny i krytyki swoich członków jest właśnie środowisko matek. Prawda to święta. Zauważyłam tendencję, że owa grupa społeczna dzieli się dwa główne podzbiory: świątobliwie rolę matki celebrujących i tych, co o macierzyństwie chcą mówić "bez lukru". Gdzieś w tym wszystkim indywidualność zniknęła - zupełnie. Od wiek wieków istnieje rola matki i tyle samo tego nieokreślonego czasu minęło od kiedy wiadomo, że każde dziecko ma swoją osobowość, która funduje mu inne potrzeby. Mama staje się swoistą odpowiedzią na te zachcianki, ale cóż w tym złego? Dobrego w tym wiele, ale z kolei po cóż o tym trąbić pod niebiosa (mówię tu szczególnie o modelu mam-celebrytek, biegających, w butach znanej marki sportowej, na spotkania biznesowe, pchając przed sobą wózek wart równowartość wszystkich moich wypłat "macierzyńskiego", które dostanę przez pół roku).
Tyle. Żale swe z kroplami jadu wyplułam. Piętno i mnie dosięgło - stałam się matką, więc predyspozycje do oceny innych, jak widać, podskoczyły ;).
Temat nr 2: Euro. Mnożą się głosy sprzeciwu, bojkotu, chęci "wypisu z tej imprezki". No, cóż, ja jakoś umiem się nią cieszyć. Uśpiony patriotyzm się we mnie przeciąga i w piątek planuje się chyba na dobre obudzić. Więcej powiem, cieszy mnie widok wszechobecnych kolorów flagi naszej i (może naiwnie wierzę), że się sąsiad do sąsiada, dzięki tym mistrzostwom "przytuli" zamiast złościć się, że jego pies szczeka za ścianą.
Oj surowa ta Twoja ocena... Myślę, że każdy ma prawo wypowiadać się w kwestii macierzyństwa tak, jak to odczuwa, żadna ocena tej roli nie jest ani zła, ani dobra, bo jest kwestią osobistą. Nie zgadzam się z tym, że jeśli ktoś dostrzega cienie, mroki (czy jak to inaczej nazwiemy "brak lukru") w macierzyństwie, nie kocha swojego dziecka i nie powinien sie przyznawac, ze takowe mroki dostrzega. I cieszę się, że ostatnimi czasy wreszcie częściej mówi, pisze się o tym, że macierzyństwo to nie tylko różowy słodki bobasek i zawsze cierpliwa mama... Dlatego nie rozumiem, dlaczego tak kole Cię w oczy, uszy, że niektórzy przyznają się i do takiego postrzegania roli matki (chwilami, co nie znaczy, że nieustannie).
OdpowiedzUsuń:)
hej,
Usuńmuszę przyznać, że Twój komentarz skłonił mnie do intensywnych przemyśleń. Po pierwsze, czy rzeczywiście wystawiłam surową ocenę, po drugie czy i dlaczego mnie tu coś kole :)
Że mnie kole to właściwie wiadomo - inaczej nie było by posta;) co do następnych pytań, to:
prześledziłam swój post dokładnie i myślę, że surowej oceny tu nie ma, mówię o fakcie, który zauważyłam, o podziale społeczności matek, o tym,że kreowane są 2 podstawowe modele, a brak matek "zwyczajnych".
O miłości do dziecka w ogóle nie wspomniałam, nie zarzucam nikomu, że jej w sobie nie ma, nie mnie o tym sądzić i nawet nie miałam takiego zamiaru.
Blaski i cienie - temat rzeka. Ostatnio w ddtvn miał miejsce dyskusja na ten temat, m.in. na kanapach zasiadły współautorka bloga "Macierzyństwo bez lukru" Małgorzata Dawid-Mróz i autorka książki „Macierzyństwo non-fiction” Joanna Woźniczko-Czeczott. Prokop zapytał, gdzie w tym wszystkim jest udział starszego pokolenia. Ja pytam o to samo, gdzie matki, babcie, ciotki? Czy nikt nie mówił, że bywa różnie? Jestem pewna, że mówił ;)Bo bywa. Wiesz o tym Ty, ja i każda matka i mówimy o tym, przekazujemy to dalej. Ja tego w ogóle nie neguję. Mnie drażni po prostu przesada, przedstawianie macierzyństwa, jako bezustannej orki, za którą nikt nas nie docenia, bo uważam, że to nieprawda.
Myślę, że źle odebrałaś moje intencje, ale może to wina mojego przekazu ;). Agnieszka pod spodem napisała dokładnie to, co chciałam, w może lekko nieudolny sposób przekazać:)
Fakt, może źle zrozumiałam. Podział odczytałam to jako głos sprzeciwu wobec jednej z dwóch grup, a nawet obydwu. Nadintepretacja.
UsuńAle to wszystko dlatego, że potraktowałam to bardzo osobiście.
Mnie na przykład nikt nie mówił, że będzie ciężko, moja Mama nigdy nie dała mi odczuć, że posiadanie trzech córek to sporo wyrzeczeń, zawsze pokazywała mi, jak mocno mnie kocha i ani przez moment nie dała mi odczuć, że jej ciężko, że bycie mamą to w dużej mierze ciężka praca, czasem łzy bezsilności. Była tak dzielna i harda, niezłomna, że czasem mam wyrzuty sumienia, że mnie zdarza się mówić, że mi ciężko (a przecież mam póki co jedną Córkę). Myślę, że to dlatego, bo miała pomoc od swojej mamy, później od moich starszych sióstr (jest między nami duża różnica wieku).
Teraz, gdy moja mama nie chodzi, teściowa mieszka za granicą, nasze babcie pomarły, radzimy sobie totalnie sami, na palcach jednej ręki mogę policzyć chwile, gdy nasz Bobas przez 10 miesięcy swojego życia był bez nas, bo po prostu nie ma i nie miał nam kto pomóc, choć na godzinę zabrać Bobasa na spacer lub ugotować kobiecie w połogu przysłowiowy obiad. Pamiętam początki, gdy słaniając się ze zmęczenia, myłam podłogi, szorowałam gary, odkurzałam, a gdy udało mi się położyć, Bobas budził się na kilka ładnych godzin... Męża nie było, wpadał tylko na szybki obiad, bo po etatowej pracy do późnej nocy własnoręcznie remontował dom, żeby było nam lepiej. Nocami ślęczał przed laptopem, rozkręcając swoją firmę. W weekend wymiana, ja od świtu do wieczora w pracy, Mąż zajmował się Bobasem, gotowaniem, sprzątaniem, nocami remontował. Karmiłam piersią, byłam więc dodatkowo osłabiona, dopadła mnie anemia. I tak całe trzy miesiące. Jazda bez trzymanki. Zero pomocy. Ostra szkoła życia, a łzy ze zmęczenia i bezsilności lały się niemal codziennie.
Dodatkowo wśród koleżanek panował fałszywy, jak się później okazało, pozorancki sposób bycia ("Jestem zawsze wypoczęta, jestem zawsze przeszczęśliwa, moja cierpliwość nie zna granic, jest bosko!").
Dlatego w moim przypadku zdziwienie, że nie zawsze jest różowo, że codzienność nie jest polukrowana było znaczne, a początkowe pogodzenie się z tym trudne. Może dlatego, że okoliczności były niesprzyjające, bo niestety nie mieliśmy czasu ani siły, by skupić się głównie na tym, jaki nasz Bobas jest cudowny, jak cudownie rośnie, jak cudownie rusza rączkami i nóżkami. Widziałam to, ale naprawdę padałam ze zmęczenia. Kochałam swoje dziecko, ale naprawdę słaniałam się ze zmęczenia (dosłownie i w przenośni). I dlatego ja osobiście rozumiem, gdy ktoś bierze udział w dyskusji, opowiadając się po stronie tych, dla których faktyczne macierzyństwo rozminęło się z tym, które mieli w głowie przed porodem.
Ale to moja subiektywna opinia, wynikająca z trudnych doświadczeń. I pewnie dlatego w błędny sposób odczytałam Twój przekaz. :)
PS Co do Euro: Polskaaaaaa biało czerwooooni!!!! (Mój Bobas ma na tę okoliczność biało-czeroną kiecuszkę z orzełkiem na plecach) :D Teraz, gdy wszyscy śpimy w nocy, mamy czas dla siebie nawzajem, Bobas ma piękny pokój, firma złapała wiatr w żagle, jest czas i na oglądanie meczu, i na wypicie piwka, i na uściśnięcie sąsiada, a nawet na pogłaskanie jego wstrętnego psa za brudnym uchem:D
Ściskamy Twoją W.!
ad.2 ja się cieszę na EURO - doskonale pamiętam poprzednie w Austrii i teraz też zamierzam się dać porwać emocjom kibicowania :) Nawet wyciągnęłam swoją białoczerwoną czapkę z daszkiem, z orzełkiem :) Do boju!!!
OdpowiedzUsuńad.1 baśka, to temat nr 1 z tym publicznym sporem o matkowanie - wszędzie, w gazetach, na placu zabaw, w sklepie, w TV, w poczekalni u lekarza; ja mam w nosie, jestem sobie matką po swojemu i dobrze mi z tym. To, co mnie najbardziej wkurza to dorabianie wymyślnych teorii, pisanie poradników i natrętne propagowanie idei macierzyństwa, które każda kobieta ma w sobie, w sercu, wie instynktownie. Po co tyle o tym gadać? Po co nakazywać? Ale widać ktoś na tym zarabia i musi być spore grono odbiorców...
Kochana,
Usuńzrozumiałyśmy się w 100%. Zupełnie się z Tobą zgadzam.
A ja jestem z tych narzekających na euro:-p. I skacze do nieba albo nawet wyżej bo nie mieszkam nawet w pobliżu miejscowości w których odbywają się mecze.
OdpowiedzUsuń