Ten tydzień był pełen eksplozji przeróżnych emocji. Czasu coraz mniej, zaczynam zatem odczuwać "siedzenie na bombie". W dodatku powiedzieć muszę, że coraz mniej z tą "bombą" wygodnie, ciężko o jakąkolwiek pozycję, w której oczekiwanie obdarzone byłoby komfortem. Nie znaczy to jednak, że modlę się o wybuch, czy choćby o detonację, bo w ten sposób w owej sytuacji nazwałabym cesarskie cięcie ;). Opowiem w tym miejscu pewną scenkę rodzajową, jaka miała miejsce w naszym domu dnia wczorajszego, co pozwoli mi może poniekąd wyjaśnić, jak żyje się z moją przeciążową, przeciążoną już chyba psychiką. Po powrocie do domu z uczelni, na której tego dnia poczułam, iż gdyby seminarium magisterskie było bożonarodzeniową szopką, to rola osła przypadłaby mi bezdyskusyjnie, rozłożyliśmy w końcu łóżeczko. Ażeby pełnia szczęścia została dopełniona okazało się, że ów turystyczny mebel posiada niestandardowe wymiary, że materac ani prześcieradła, które nabyliśmy do niego nie pasują, co więcej, że w ogóle nie ma w Polsce rozm. 100x70. Szał, smutek i ogromna złość na siebie. Wpadłam w płacz i panikę, że już dawno powinnam to sprawdzić, że kto powinien najlepiej kupować rzeczy dla dziecka, jak nie mama, i w końcu, że skoro z tym sobie nie poradziłam to czy w ogóle pretendować mogę do miana dobrej mamy...byłam wściekła, że słuchałam wszystkich dookoła, którzy sugerowali, że czasu jest mnóstwo, że nie można za szybko wszystkiego organizować. To ja powinnam wiedzieć najlepiej, co jest dobre, być pewna, że Wanda będzie mieć wszystko, co najlepsze. Rozpędziła się lawina strachu, w skład której oprócz moich krokodylich łez wchodził ledwo zrozumiały rozpaczliwy bełkot pt. "czy dam radę z karmieniem, czy będę umiała odpowiednio do pogody ubrać, czy będę wiedzieć, co jej dolega, itd." E. zgłupiał, ale trzeba mu przyznać stanął na wysokości zadania. Winę za łóżeczko rozłożył na nas dwoje, (znaleźliśmy zresztą szybko rozwiązanie), spokojnie zapewniał, że wszystkiego się nauczymy i że mamą będę doskonałą. W końcu w ścisłym przytuleniu powiedział, mi "to tylko zły materacyk". Przepłakać oczywiście musiałam swoje, ale z pewnością było mi łatwiej się uspokoić widząc E. w tak dojrzałym wydaniu.
Wiem, że większość przyszłych mam wpada w podobne histerie i łączę się z nimi dziś mentalnie w tym niepokoju.
Ku mojej przyjemności, zauważyłam, że są tu tacy, co na drzewo czekają - daję je Wam zatem i ściskam gorąco wszystkich z ambicjami rodzica doskonałego ;).
W rolach głównych : ciocia Marta, ciocia Natalia i Sowa :) |
Pamiętam jak zaczynałam Cię czytać, a tu już 35 tc... Jak to zleciało :) Drzewo jest fantastyczne!
OdpowiedzUsuńteż nie mogę w to uwierzyć, często ostatnio robię sobie taką osobistą retrospekcję i sama nie wiem, gdzie te b miesięcy się podziało.
UsuńO jakie fajne to drzewko!!
OdpowiedzUsuńdziękuję w imieniu autorek:)
UsuńMasz jeszcze trochę czasu i zanim Wandzia przyjdzie na świat na pewno dopniesz wszystko na ostatni guzik ;) A drzewko super! Mała będzie szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńto taki chwilowy kryzys, mam nadzieję, później nie pozostaje już inne wyjście niż stanąć na wysokości zadania:)
Usuńo rany, to drzewo genialne jest! żebym tak tylko umiała malować...
OdpowiedzUsuńEkstra drzewo!!! zazdroszcze zdolnosci plastycznych:)
OdpowiedzUsuńNa pewno bedziesz swietna mama! :)
OdpowiedzUsuńDrzewo super. A tam materacyk - jaki problem. Jak pewnie zostanie jakaś mała szpara, to czymś przecież można miękkim upchać, gąbką, pieluchami, czy czymkolwiek innym. Przez jakiś czas dziecko i tak nie jest szczególnie mobilne :) Improwizacja siłą! I żaden problem.
OdpowiedzUsuńOjciec PL
no, niestety materacyk był nie tylko za wąski, ale też za długi, ale okazało się, że sklep, w którym go kupiliśmy, szyje też takowe na miarę, więc będzie ok. Ale masz rację "improwizacja siłą" i wszystko da radę :)
Usuńdrzewo jest genialne :)
OdpowiedzUsuńbrawa dla autorek
dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy,a także zachwytu na drzewem :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne drzewo!! Taki styl uwielbiam :) Co do bomby, to moja wybuchła właśnie w 35tc, w zasadzie bez powodu, bo Syn chciał już wyjść, więc nigdy nic nie wiadomo :P
OdpowiedzUsuńBaśka - co do napadu płaczu, to ja tez teraz tak reaguje gdy tylko coś jest nie tak, także przytulam!! Najważniejsze, że udało się znaleźć rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńDrzewo śliczne, a sowa przesympatyczna :D
Sowa mistrzowska :D
OdpowiedzUsuńEkstra drzewko :) Myślę nad podobnym motywem dla mojego maluszka. Mam jeszcze czas bo Karol przyjdzie na świat w czerwcu :) Zatem szukam pomysłów :) Troszkę wzorów wrzuciłam na swojego bloga :)
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem do siebie na: http://lifehappensfastbykassi.blogspot.com/
Pozdrawiam Serdecznie Kasia :)